piątek, 14 sierpnia 2015

second-hand

   Jeszcze jakiś czas temu nigdy bym nie powiedziała, że kupie coś w secand-handzie. Jak można nosić używane ubrania. 
  Jeszcze z czasów dzieciństwa, lumpeksy kojarzyły mi się jako ciasne pomieszczenia, wypełnione pudłami a wśród nich mnóstwo ludzi dosłownie wyrywających sobie ciuchy z rąk. I do tego ten straszny zapach...
   Odpuściłam na kilka ładnych lat
   Jak tylko jednak urodziłam córeczkę i zaczęły się zakupy sukieneczek, bluzeczek, na rynku same cuda a ceny zwalały z nóg. Postanowiłam wyszukiwać perełki na allegro. Początki były super ale jak tylko dziecko rosło to wraz z rozmiarem rosły ceny a ubranka nie były już tak urocze a zakupy tak opłacalne.
   Do tego często okazywało się, że cena przesyłki przewyższa cenę ubranka. Zupełnie bez sensu.
Dlatego własnie pewnego dnia przeszłam się po kilku tzw. szmateksach w mieście i jakież było moje zdumienie. Wchodzisz jak do normalnego sklepu, ubranka popowieszane na wieszakach, poprasowane, zero nieprzyjemnego zapachy a co najważniejsze super ciuszki.
   Kilka takich wypraw i wsiąkłam na dobre. Staram się raz w tyg. zrobić rekonesans, teraz wybrałam sobie 2 miejsca gdzie zwykle coś wyszukam.
   Po wakacyjnych wyjazdach ruszyłam pełna podekscytowana czy po ta długiej nieobecności coś upoluję i proszę...



jeszcze nigdy nie natrafiłam na takie ceny:

koszule z krótkim rękawem (rozmiar dobrałam już na przyszłe lato) 3 zl
sukienka w kwiaty next 4 zl
rampers cienki jeans F&F (nie mogłam się oprzeć, mam nadzieję, że jeszcze kilka razy w tym sezonie założymy) 9zl
legginsy 9zl

i po raz pierwszy wybrałam coś dla siebie, zwyczajnie na nią wpadłam i od razu zapakowałam, bluzeczka w strzałki, jeszcze nie przymierzałam ale 12 zl mnie przekonało, jest cieniutka, przewiewna, śliczna:)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz