wtorek, 9 sierpnia 2016

rzeczywistość...

W kwestii wyjaśnienia. Po powrocie okazało się, że moje dzieci dostały wścieklizny czy co, nie do zniesienia, nie do okiełznania, jednym słowem ktoś je podmienił...Z tego własnie powodu już pierwszego dnia po powrocie moje uspokojone nerwy puściły :(
tak, wstyd mi bardzo bo tak dużo sobie obiecywałam po powrocie, że się wyciszę, uspokoję i będę matką idealną. Niestety nie będę, w każdym razie nie teraz. Nie wiem co było tego przyczyną, czy fakt, że odgruzowanie domu zajęło mi 3 dni, wstawiłam chyba 4 prania a wydaje się, że to ciągle mało, sprzątanie goniło sprzątanie a końca nie było widać. Jak już sobie coś ogarnęłam to moja dziatwa postanowiła ruszyć do boju i zaraz trzeba było znowu sprzątać. Syzyfowa praca ale chyba powinnam już przywyknąć...Zajęta doprowadzaniem domu do stanu przywzoitego nie zważałam nawet na to jak wyglądają moje dzieci. A te jak nigdy całe brudne, tu plama po lodach, tu po jagodach, tu małe błotko albo piasek...ech tym razem udawałam, że mam jeszcze większą wadę wzroku niż normalnie. Najrosze w tym wsszystkim jest to, że tatuś bez skrępowania zabierał ich w takim stanie do ludzi...np. do sklepu. Ale co mi tam.
W każdym razie zaraz po powrocie postanowiłysmy z Gabrysią zająć się porządkowaniem jej pokoju. Ona nastawiła się bardziej na wyrzucenie (w jej nazewnictwie dobrotliwe oddanie bratu) tego co zalegało i zajmowało jej miejsce w pokoju. Mi bardziej zależało na wyrzuceniu stosów prac plastycznych, pogiętych kartek, skrawków materiałów, rolek po papierze toaletowym, mam dalej wymieniać? Tak moje dziecko odziedziczyło po tatusiu manię zbieractwa i wszystko powtarzam wszystko, może jej się jeszcze przydać. Przykład- papierki po cukierkach będą idealną kołderką - kocykiem dla lalki (wyobraźni nie można jej odmówić). Sprzątnięcie jej pokoju zajęło nam dwa dni, nie pytajcie ile reklamówek śmieci wyniosłam...Udało nam się także odłożyć cześć zabawek, głównie puzzli, książeczek, malowanek itp. dla Olka. Napędzona nie wiedzieć czym do roboty, zabrałam się także za pielenie moich krzaków, oj było co robić bo w tym roku stanowczo je zaniedbałam i postawiłam na naturalność ;) Nawet zabrałam się za przesadzanie bo tu coś doszczętnie zarosło a tu schowane przed słońcem więc jak niby miało rosnąć...nie wiem tylko czy to sens o tej porze roku brać się za przesadzanie. Okaże się pewnie niebawem :) Po wakacyjnej sielance na wsi okazało się, że lekko się zaokrągliłam więc pusta lodówka dobrze mi zrobi. Jutro już koniecznie muszę udać się na porządne zakupy bo do tej pory robiłam za Słodowego i wymyślałam coś z niczego. Przy okazji obiecałam sobie, że zacznę gotować, regularnie i zdrowo. Nie wiem na jak długo starczy mi zapału ale taki mam plan.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz