wtorek, 16 sierpnia 2016

Julinek

Koniec urlopu pana Taty...A jakie były plany, że skoro nie jedziemy nad morze to zrobimy sobie kilka wycieczek po kraju Kraków, Kazimierz nad Wisłą, Toruń, itp. Oczywiście nic z tego nie wyszło :(. Gdyby pogoda dopisała może wyskoczylibysmy gdzieś w okolice na wodny plac zabaw itp. ale, że było raczej chłodno i deszczowo nikt o tym nawet nie pomyślał. I dziś w ostatni dzień urlopu zostaliśmy zabrani na wycieczkę niespodziankę...Okazało się, że dotarliśmy do Julinka :)

Kojarzony z cyrkiem dziś był miejscem zabaw dla najmłodszych. Kupuje się całodzienny bilet-wejściówkę na wszystkie dostępne tam dmuchańce. Wzieliśmy 2 bo nie dało rady utrzymać Olka jak tylko zobaczył gdzie znika siostra :) Niestety pojechaliśmy trochę późno bo koło 16 ale i tak daliśmy radę. Na początek wszelkie dmuchane zamki, trampoliny itp. Bez oporu mogli skakać do woli. Na szczęście nie było tłumów dzieci więc wszystko odbywało się na spokojnie, bez kolejek i ścisków.

Były też super baseny i ślizgi wodne ale do tych zabaw konieczny był strój na zmiane a o tym nie pomyślałam. Większość zabawek tego typu była dla starszych dzieci, od 4 roku życia ale Olek dawał radę, wdrapywał się i zjeżdżał  na brzuszku. Wyskakani i  już ciut wymęczeni przenieśliśmy się do parku linowego. To był hit wycieczki. Gabrysia nigdy jeszcze nie była więc obawiałam się czy da radę i ogólnie ogarnie temat bo nie chciałam podwajać kosztu aby brać instruktora. Okazało się, że super dała radę. Ja oczywiście podziwiałam ją ogromnie bo z moim lękiem wysokości, wejście tak wysoko było nie do pomyślenia. A ona chodziła po linach i raz nawet się trochę wystraszyła i nawet chciała zejść ale zaraz zebrała się w sobie i poszła dalej. Moja duma - dzielna dziewczynka! Dała radę i zaraz chciała znowu ale już było późno więc poszliśmy na watę cukrową i zaczęło padać :(

Nie było wyjścia, musieliśmy się zbierać ale to i tak była już godzina 19 więc najwyższa pora. Nie byliśmy na torze golfowym ale może następnym razem :)


















Brak komentarzy:

Prześlij komentarz