niedziela, 24 stycznia 2016

spotkanie po latach

Jak to zwykle bywa w czasach szkolnych, przyjaźniłyśmy się i widywałyśmy prawie codziennie itp. Jak tylko wszystkie zaczęły wychodzić za mąż, rodzić dzieci i wyprowadzać się z rodzinnych domów, kontakty się rozluźniły. Zaczęły się obowiązki, praca, dom, dzieci...Zabrakło czasu na spotkania na kawę, jeśli już to całych rodzin, z dziećmi a wtedy ciężko o swobodną rozmowę bo ciągle trzeba pilnować gdzie, które pobiegło, czy nic nie zbroiło, utulić jak nabiło guza...O prawdziwych rozmowach, a co ważniejsze nie dotyczących dzieci, nie mogło być mowy. Poza tym problem był też taki, że nie każdy został w rodzinnym mieście (przyjeżdżali teraz raczej w odwiedziny do rodziców) więc zgrać się z wizytami u dziadków było ciężko. Tak naprawdę zostały nam telefony i bardzo rzadkie spotkania 1 może 2x w roku. Przykre ale prawdziwe :(
I tak właśnie zrodził się pomysł szybkiego spontanicznego spotkania. Jak dla mnie super bo na prawdziwej kawie z bitą śmietaną w prawdziwej kawiarni nie byłam...6 lat? Tak jakoś by to było. Ucieszyłam się jak dziecko ale zaraz zapytałam- a co z dziećmi? Nie bierzemy ich? To co ja z nimi zrobię? No jak to co? Mają przecież tatusia...Co prawda obawy spore ale chyba należy mi się wyjście na spotkanie z koleżankami, ba z przyjaciółkami, wyjście w miasto, na góra 1,5 godziny? Chyba dadzą sobie radę...Postanowiłam. Zrobię wszystko żeby tam być, choćby nie wiem co. Niech tatuś zobaczy jak to jest ogarniać dwójkę dzieci na raz, co ja mówię to będzie z dojazdem 2 godziny więc nie ma mowy żeby odczuł co ja przechodzę z nimi każdego dnia. Prawda jest taka, że chyba jeszcze nigdy nie został z Olkiem sam, a z obojgiem tym bardziej. No to najwyższy czas!
Zamówię sobie super wypasioną kawę i mega słodkie ciacho, a co mi tam, należy mi się!
Już się nie mogę doczekać tego spotkania:)



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz