czwartek, 28 stycznia 2016

metryczka

Jak to zwykle bywa odkryłam tego typu metryczki jak już było za późno, Olek był już za duży na taką sesję a taka metryczka bez fotki nie byłaby już taka fajna. Jak tylko mała królewna pojawiła się na świecie do razu zaproponowałam rodzicom taki pomysł na świetną pamiątkę. I przystąpiliśmy do dzieła. Co prawda tego dnia wyjątkowo nie miała nastroju na zdjęcia ale tak naprawdę potrzebowaliśmy tylko kilka ujęć więc dała radę. Dłużej zeszło się ze zgromadzeniem akcesoriów, nie wszystko może było takie jak bym chciała ale udało się zgromadzić najważniejsze. Miarka miała być drewniana ale zaginęła w piwnicy, kartka z kalendarza bardziej wyraźna a odważnik bardziej metalowy ;) Wyszły nam nawet dwie wersje do wyboru. Efekt podoba się rodzicom a o to chodziło.





niedziela, 24 stycznia 2016

spotkanie po latach

Jak to zwykle bywa w czasach szkolnych, przyjaźniłyśmy się i widywałyśmy prawie codziennie itp. Jak tylko wszystkie zaczęły wychodzić za mąż, rodzić dzieci i wyprowadzać się z rodzinnych domów, kontakty się rozluźniły. Zaczęły się obowiązki, praca, dom, dzieci...Zabrakło czasu na spotkania na kawę, jeśli już to całych rodzin, z dziećmi a wtedy ciężko o swobodną rozmowę bo ciągle trzeba pilnować gdzie, które pobiegło, czy nic nie zbroiło, utulić jak nabiło guza...O prawdziwych rozmowach, a co ważniejsze nie dotyczących dzieci, nie mogło być mowy. Poza tym problem był też taki, że nie każdy został w rodzinnym mieście (przyjeżdżali teraz raczej w odwiedziny do rodziców) więc zgrać się z wizytami u dziadków było ciężko. Tak naprawdę zostały nam telefony i bardzo rzadkie spotkania 1 może 2x w roku. Przykre ale prawdziwe :(
I tak właśnie zrodził się pomysł szybkiego spontanicznego spotkania. Jak dla mnie super bo na prawdziwej kawie z bitą śmietaną w prawdziwej kawiarni nie byłam...6 lat? Tak jakoś by to było. Ucieszyłam się jak dziecko ale zaraz zapytałam- a co z dziećmi? Nie bierzemy ich? To co ja z nimi zrobię? No jak to co? Mają przecież tatusia...Co prawda obawy spore ale chyba należy mi się wyjście na spotkanie z koleżankami, ba z przyjaciółkami, wyjście w miasto, na góra 1,5 godziny? Chyba dadzą sobie radę...Postanowiłam. Zrobię wszystko żeby tam być, choćby nie wiem co. Niech tatuś zobaczy jak to jest ogarniać dwójkę dzieci na raz, co ja mówię to będzie z dojazdem 2 godziny więc nie ma mowy żeby odczuł co ja przechodzę z nimi każdego dnia. Prawda jest taka, że chyba jeszcze nigdy nie został z Olkiem sam, a z obojgiem tym bardziej. No to najwyższy czas!
Zamówię sobie super wypasioną kawę i mega słodkie ciacho, a co mi tam, należy mi się!
Już się nie mogę doczekać tego spotkania:)



poniedziałek, 18 stycznia 2016

z górki na pazurki

Wreszcie doczekaliśmy się prawdziwej zimy. Za oknem biało a temperatura nie zwala z nóg dlatego można w końcu korzystać z uroków śniegu. Nasz plan na niedzielę- sanki. W ubiegłym roku nowy nabytek nie zdążył zostać wypróbowanym bo sezon się skończył  dzięki temu tej zimy każdy ma swoje sanki. 
Plusem mieszkania na wsi jest fakt, że całkiem blisko można znaleźć fajną górkę do zjeżdżania na sankach a do tego nie będzie ona oblegana przez pół osiedla dzieci jak to bywa w miastach. Zaraz po śniadaniu wyruszyliśmy więc na wycieczkę. Opatuleni od stóp do głów (a już obawiałam się czy w ogóle założę im w tym roku te kombinezony itp.).
Zabawa była rewelacyjna, zjazdy z piskiem radości obojga bo Olek jak tylko zjechał raz nie chciał odpuścić. Sam chwytał za sanki i próbował wciągać je na górkę ;). 
Do tego wszystkiego spotkało nas wielkie szczęście, spotkaliśmy bowiem kulig a właściwie sanie i skorzystaliśmy z okazji przejażdżki. 



















czwartek, 14 stycznia 2016

mini sesja noworodkowa

Jest z nami! Święta udało się jej nawet spędzić w domu. Piękna, czarnowłosa, kruszynka. Zakochałam się w niej od pierwszego wejrzenia. Mała księżniczka. Jaka to radość uwieczniać ją na zdjęciach. Cudo. Sesja wykonana na szybko więc nie do końca taka jaką chciałam ale nic straconego. Ciotka będzie teraz częstym gościem. Coś czuję, że to urodzona modelka ;)























środa, 6 stycznia 2016

ciasto mega czekoladowe

Za oknem zima na całego (szkoda tylko, że brakuje śniegu), temperatury tak niskie, że strach wyjść z domu. Ferie świąteczne w toku więc trzeba kombinować jak urozmaicić dzieciom wolny czas.
Póki temperatury nie odpuszczą (a wraz z nimi kaszel dzieciaków) jesteśmy uziemieni w domu. Dla rozrywki i poprawy matczynego humoru postanowiłam zrobić ciasto. Nie byle jakie. Pyszne, koniecznie mocno czekoladowe a do tego z orzechami. Punkt najważniejszy - robi się je ekspresowo więc akurat dzieciaki dadzą radę asekurować, pomagać i jednocześnie nie zdążą się znudzić a ciasto będzie do popołudniowej kawy.


Składniki:
gorzka czekolada 60% - 200 g
mleczna czekolada - 100 g
Kostka do pieczenia Kasia - 200 g
jajka - 4 sztuki
cukier - 200 g
mąka - 150 g
proszek do pieczenia - 1 łyżeczka
posiekane orzechy włoskie (ja dałam zmielone) - 200 g


polewa
mleko - 75 mililitrów
śmietanka 30% - 50 mililitrów
gorzka czekolada 60% - 90 g
mleczna czekolada - 30 g

1. W kąpieli wodnej rozpuść Kasię z 200 g gorzkiej czekolady i 100 g mlecznej czekolady.
2. Zmiksuj jajka z cukrem. Dodaj roztopioną czekoladę i wymieszaj na jednolitą masę. Dodaj
mąkę, proszek do pieczenia i posiekane orzechy i wymieszaj wszystko dokładnie.
3. Wysmaruj formę o średnicy 22 cm Kasią i wyłóż ją papierem do pieczenia. Wlej masę do
formy. Następnie wstaw formę do piekarnika rozgrzanego do temperatury 175˚C i piecz
przez 30 minut.
4. Kiedy ciasto się upiecze, odstaw je do ostygnięcia. W międzyczasie przygotuj polewę,
zagotowując mleko ze śmietanką i dodając 90 g gorzkiej i 30 g mlecznej czekolady.
Następnie zdejmij garnek z kuchenki i mieszaj, aż czekolada zupełnie się rozpuści.
5. Kiedy ciasto wystygnie, wyjmij je z formy, polej równomiernie polewą i odstaw do
zastygnięcia

pychota :)




niedziela, 3 stycznia 2016

lalka hand made

Jak każdy pewnie, lubimy prezenty oryginalne i pomysłowe. Najlepiej żeby sprawiły dziecku radość i zajęły na długo. Nasze ostatnie odkrycie to lalka z filcu do samodzielnego wykonania. W zestawie są wycięte już fragmenty filcu i specjalna plastikowa duża igła (idealna do pierwszych kroków w szyciu), nici i inne potrzebne akcesoria do ozdobienia wykonanej lali. 
Szycie zajęło nam jeden z ostatnich wieczorów. Gabrysia była zachwycona, że mogła robić to samodzielnie. Najpierw naszywanie poszczególnych elementów, oczy, włosy itp. a na sam koniec wypychanie lalki specjalnie dołączoną watą. Efekt jest rewelacyjny a własnoręcznie wykonana zabawka jest ostatnio numerem 1. Mało tego, Gabrysia zażyczyła sobie do kompletu uszycie kilku ubranek. Sama zaczęła wymyslać i kombinować co z czego i jak. Ta lalka to nasza druga tego typu zabawka i obie ostatnio są zabierane wszędzie, przebierane, tulone do snu, przewijane itp. 
Świetny pomysł na super zabawę w mroźne zimowe dni (szczególnie te wolne). Możliwość wyrobienia w dziecku nowych umiejętności, rozwija wyobraźnię i tak naprawdę jest świetną zabawą nie tylko dla dziecka ale i dla rodziców. Nie pamiętam kiedy ostatnio szyłam ręcznie a to tworzenie tych mini ubranek sprawiło mi prawdziwa radość, szczególnie, że Gabrysia była zachwycona. Może w najbliższym czasie podszkolę się i zaryzykuję uszyć coś na poważnie :)