sobota, 29 sierpnia 2015

letnie hity

Tegoroczne lato rozpuściło nas pogodą, dni w większości upalne i o dziwo praktycznie wszystkie ubranka udało się założyć. Zwykle mamy tak, że sezon się kończy a tu okazuje się, że kilka pozycji nie miało szans zostać założonych bo pogoda była nie taka, bo nie pasowały do niczego, bo zwyczajnie przeleżały wciśnięte w kąt szafy. Tym razem praktycznie wszystko zakładaliśmy.

Kilka z wakacyjnych ubranek szczególnie nam dobrze leżało.

Na te kilka chłodniejszych dni czy wieczorów sprawdziły się kombinezony CZACHOR, super wygodne, kaptury z uszami, nasz hit. 


czachor w super plamy (uwielbiam te zdziwione miny przechodniów gdy wszyscy myślą, że dziecko jest takie zaplamione, zamoczone itp.)


Dla Gabrysi natomiast bluza z uszami bpm. Ciepła, wygodna, super dla chłopa jak i dziewczynki.


Na upały niezastąpione były spodenki ogrodniczki mothercare i next, wygodne, przewiewne a do tego śliczne.



Jeśli chodzi o t-shirty zachwyciły nas szare z napisami od mosquito, dla dziewczynki z napisem łobudziara, dla chłopca - ancymon. Dla nas idealne te napisy:)



Jeśli chodzi o koszulki to muszę wymienić także OJTYTY


oraz cudne turkusowe polo H&M (prezent od super cioci I.)


a dla Gabrysi koszulka w modne w tym sezonie arbuzy ZARA


Idealnie sprawdziła się także super przewiewna delikatna koszula reserved w cudne morskie kolory


Gabrysia najczęściej nosiła oczywiście przewiewne wygodne sukienki, jak ta z F&F




Tak wyglądały nasze tegoroczne letnie ubrankowe hity, te ciuszki najczęściej nosiły dzieciaki i możemy je szczerze wszystkim polecić.

czwartek, 27 sierpnia 2015

przyjaciółka od serca

Chodziłyśmy razem do LO. Ona zawsze przyciągała do siebie ludzi, ciągle się śmiała i wszyscy wokół niej. Chyba trochę jej tego zazdrościłam, ja z tych nieśmiałych, małomównych, wycofanych. 
Obserwowałam ją z boku i tak sobie myślałam, że mimo wszystko jesteśmy do siebie bardzo podobne.
Już nie pamiętam co mnie do tego skłoniło ale w pewne wakacje napisałam do niej list i wszystko to opisałam, że wydaje mi się, że jesteśmy bardzo do siebie podobne i byłybyśmy bardzo dobrymi przyjaciółkami.
Od września byłyśmy już super kumpelkami:)
Wiedziałyśmy o sobie wszystko, potrafiłam dzwonić do niej w środku nocy i płakać w słuchawkę a ona mnie pocieszała. Do niej zadzwoniłam jak tylko wyszłam od lekarza i zalana łzami płacząc półsłówkami mówiłam, że to już koniec...Ona szybko załatwiła mi dobrego lekarza, zabieg itp.
Jak jeszcze studiowałyśmy, ja dziennie ona zaocznie bo dorabiała jako opiekunka, widywałyśmy się co kilka dni. Moja uczelnia była 2 przystanki metrem od jej pracy więc spotykałyśmy się na spacery z wózkiem i pogaduchy. Po studiach zaczęłam pracę w rodzinnym mieście, ona została w stolicy i widywałyśmy się rzadziej ale byłyśmy na bieżąco.
 Ja wyszłam za mąż kilka lat później ona.
Rok temu zadzwoniłam w celu umówienia dogodnego spotkania a ona przekazała mi cudowną wiadomość. Dokładnie 2 dni później dostałam smsa, że jej świat runął i prosiła żeby nie dzwonić. Uszanowałam jej wolę bo wiedziałam jak jest wrażliwa i jak to musiała ciężko znosić. Czekałam aż sama się odezwie. Nie odezwała się kilka miesięcy.
Nie było już życzeń na święta, urodziny itp. 
W końcu sama postanowiłam zadzwonić a tu okazało się, że "abonent jest niedostępny", zmieniła numer...
Został mi jedynie przyjazd do jej rodziców (aktualnego adresu zamieszkania jej i męża nie znałam) ale nie chciałam być aż tak nachalna.
Ciężko mi było się z tym pogodzić, że tak wykreśliła mnie ze swojego życia ale co było robić.
I w tym roku dostaje smsem życzenia imieninowe:) Jakież było moje zdziwienie i przeogromna radość, że to od niej.
Mamy się spotkać i pogadać, po roku czasu...
Bardzo się cieszę i trochę boję tego spotkania. Powiedziałam jej, że teraz się mnie nie pozbędzie tak łatwo i przyjeżdżam. Gabrysię zostawię u mamy żeby swobodniej nam się rozmawiało i w drogę...



wtorek, 25 sierpnia 2015

Pchła Szachrajka


Pchła Szachrajka Jana Brzechwy. Wstyd się przyznać ale nie znałam tej pozycji.
Książka, która zdominowała nasze tegoroczne wakacje. Świetne rymowane, zabawne historyjki a do tego przepiękne ilustracje Macieja Szymanowicza.

Trafiłam na nią przypadkiem, ktoś ją gdzieś polecał, a że dawno nie kupowałam nic nowego z pozycji książkowych to zdecydowałam się od razu. Żałuję, że kupiłam tylko 1 sztukę bo jest idealną pozycją na prezent, świetnie wydana, w sztywnej oprawie ale nie za gruba, bardzo poręczna. A do tego wszystkiego wyszukałam ją na allegro w jakiejś mega promocji-wyprzedaży i zapłaciłam chyba połowę ceny.









sobota, 22 sierpnia 2015

Fotoksiążka

Odkąd pamiętam uwielbiałam robić zdjęcia a potem wkładać je do albumów i oglądać godzinami.
Mam mnóstwo zdjęć i zawsze obiecuję sobie, że będę je regularnie sortować, racjonalnie wybierać i wywoływać. Niestety zwykle wygląda to tak, że owszem wrzucam do folderu "do wywołania" ale jest ich tam potem mnóstwo i ciężko mi wybrać, które usunąć bo przecież ta minka wcale nie jest taka sama jak ta bo tu ma lekki uśmiech a tu jest prawie poważny;)
Z tego wszystkiego mam mnóstwo albumów i cały dysk zawalony zdjęciami bo przecież nie usunę, a może kiedyś to ujęcie mnie zauroczy bardziej niż to teraz.
Z okazji jakichś super imprez, chrzcin czy wakacji staram się robić fotoksiążki. Tym razem też zrobiłam z wyjazdu nad morze. Zaszalałam i zamówiłam na 200 zdjęć, nie sądziłam ile to będzie mnie kosztowało wysiłku i pracy. Powybierać które, gdzie, jak, duże czy małe...Przyznam, że narobiłam się przy tym nieziemsko ale warto było:) Efekt końcowy jak dla mnie rewelacyjny. Wszyscy się zachwycają gdyż taka forma zawsze prezentuje się ciekawiej niż zwykłe fotki. Chociażby ze względu na duży format zdjęć.
Nie oznacza to, że zupełnie zrezygnowałam z wywoływania tradycyjnego. Razem z zamówieniem fotoksiążki wysłałam też 500 sztuk tradycyjnych odbitek. Co prawda część zdjęć rozdaję po rodzinie ale i tak zdecydowana większość zostaje w domu.
Co ja poradzę, że mam jakieś skrzywienie na tym punkcie.
Uwielbiam oglądać zdjęcia na zwykłych odbitkach czy też w fotoksiążce.







wtorek, 18 sierpnia 2015

wieś

Odkąd pamiętam każde wakacje spędzałam na wsi. Mama starała się wysyłać mnie co rok na zakładowe kolonie nad morze ale to było nic z wakacjami u babci i dziadka na wsi.
To był dla mnie istny raj, pełnia szczęścia, coś niesamowitego.
Od kiedy jestem mamą postanowiłam sobie, że moje dzieci także poczują ten prawdziwy klimat wsi, ten zapach lasu, świeżo skoszonego zboża, zwożonego pachnącego siana...
I tak co roku obowiązkowo jeździmy na wakacje do cioci na wieś.













Dzieci są zachwycone, mogą biegać swobodnie po polach i łąkach, wiedzą skąd się biorą jajka, mleko - niekoniecznie z supermarketu;)
A ja mogę opowiadać im jak cudownie spędzałam w dzieciństwie swoje wakacje na wsi.
Wieczorem Gabrysia wpadała do domu z przejęciem opowiadała jak doiła krowę, jak karmiła kaczki, sprzątała oborę a ja w jej oczach widziałam to szczęście kiedy sama jako mała dziewczynka przyjeżdżałam do dziadków i we wszystkim chciałam im pomagać.


niedziela, 16 sierpnia 2015

wodny plac zabaw

Z uwagi na upalne dni, postanowiliśmy zafundować dzieciakom troszkę frajdy innej niż domowy basen. Gabrysia oczywiście chciała na plac zabaw ale plac zabaw w takie wysokie temperatury jest szalonym pomysłem.
Przypadkiem trafiłam wczoraj na fotkę znajomej z tego placu zabaw i już wiedziałam, że musimy tam dziś pojechać.
Jaki to plac zabaw? Idealny na takie dni.
To wodny plac zabaw.
Rewelacja dla dzieci. 
Olek był zachwycony. Wprawdzie samodzielnie chodzi od ponad 3 tyg. więc nie ma jeszcze super wprawy w chodzeniu ale radził sobie super. Mata, która była mokra chroniła przed poślizgiem, gorzej z resztą podłoża wyłożonego deskami gdzie było ślisko. Zaliczył kilka wywrotek ale chyba już się do tego przyzwyczaił i nie robiły na nim wrażenia.
Gabrysia szalała od jednej atrakcji do drugiej, skakała przez fontanny i ani na minutę nie usiadła.
O dziwo nie było szczególnych tłumów, których trochę się obawiałam. Na szczęście pomyślałam o stroju kąpielowym i pieluszce do kąpieli bo zupełnie nie wiedziałam jak to może wyglądać. Najważniejsze, że dzieciaki zachwycone, wymoczone, wybawione i o to chodzi:)

















sobota, 15 sierpnia 2015

upały...

Upały nie dają żyć. Nie pamiętam kiedy było tak upalne lato.
Dzieciaki znoszą je kiepsko dlatego ratujemy się wodą. Dzięki temu, że mieszkamy na wsi, mamy w ogródku basen i to teraz raj dla nas wszystkich. Nie ma dnia żebyśmy się w nim nie schładzali.





Dla Olka basen okazał się średnią atrakcją. Dużo większa frajdę ma wchodząc wszędzie gdzie jest woda a gdzie wchodzić nie powinien...





Najlepsza zabawa to jednak: